“Eugeniusz Oniegin” w Wileńskim Teatrze Starym

przez | 2023-10-26

„Театр уж полон; ложи блещут;

Партер и кресла — все кипит;

В райке нетерпеливо плещут,

И, взвившись, занавес шумит.”

Jak mnie pouczyła pewna mądra i wrażliwa osoba Jonas Vaitkus to ekstraklasa litewskiego teatru. “Eugeniusz Oniegin” w jego reżyserii grany właśnie na deskach Wileńskiego Teatru Starego w pełni to potwierdził. Trzeba mieć duży talent i równie dużą pewność siebie, by mierzyć się z poematem, który przez wielu uważany jest za najważniejsze dzieło samego Puszkina. Niełatwo odznaczyć się reżyserując coś co od tak wielu lat, zostało zagrane tak wiele razy, w tak wielu teatrach. Nie jestem znawcą, ale myślę, że Vaitkus dołożył interpretację, która się w historii zaznacza, która jest kolejną cegiełką do historycznej wieży tej sztuki.

Spektakl to była bomba ekspresyjna i symboliczna. Mocna szczególnie dzięki głównej roli Walentina Nowopolskiego, którego Oniegin jest cyniczny, bezwzględny i drapieżny niemal jak Joker. Mocna także dzięki Aleksandrze Mietalnikowej, która musiała w około 200 minut przebyć egzystencjalną drogę od nieskalanej prawdziwym życiem ludzkiej tabula rasy, do kobiety reguły życia znającej, znającej siebie i pewnej siebie, odpowiadającej Onieginowi bezwzględnością o sile nie mniejszej niż jego, a przy tym bezwzględnością prawą.

Muzyka dość abstrakcyjna, dodawała napięcia, a jednocześnie archetypicznie rosyjskie zaśpiewy akcentowały Puszkinowski kontekst. Szarpana choreografia tańca jeszcze napięcie podkręca. A jednak żywe posągi historycznych postaci od Piotra Wielkiego do Lenina, przypominały, że mamy do czynienia z historią ponadczasową, uniwersalną. Miłość to sprawa ważna, najważniejsza z ważnych. Za pulsującymi, czasem zmiennymi emocjami, za ochami-achami czai się śmiertelna powaga. Powaga nie do udźwignięcia dla sporej części gliny ludzkiej świata, na czym tak koncentrowano się w romantycznej epoce Puszkina.

Oszczędna scenografia szczególnie krwiście podkreśliła krwawe dzieło ucięcia nici życia Leńskiego. Wszystko to cieszyło nie tylko oczy. Słuchanie puszkinowskiego arcydzieła w oryginalne to dopiero przeżywanie na sto procent. Polecam bezapelacyjnie.

Ciekawe jak długo. Rosyjski Teatr Dramatyczny musiał zmienić nazwę w kontekście wojny, która niektórym daje pretekst do dążenie do wyrzucania na margines hisotrycznego dorobku. Pozostaje mieć nadzieję, że zakres i język ich sztuki się nie zmieni. Widownię mieli wypełnioną.

Karol Kaźmierczak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *