W sobotę byłem w jednym z bardziej niezwykłych miejsc Wileńszczyzny – Niemieży. Na pierwszy rzut oka zwykłe podwileńskie miasteczko, mimo oficjalnego statusu przypominające bardziej wieś, czy może podmiejskie osiedle, bo bliskość Wilna sprawia, że różnego rodzaju nowobogackie wille zdominowały już starą zabudowę w postaci drewnianych domków. To co czyni Niemież niezwykłą, to meczet kryjący się skromnie w wąskiej uliczce prowadzącej ku torom kolejowym.
Meczet w stylu właściwym dla naszych Tatarów. Prosty, drewniany budynek w kształcie niemal regularnego sześcianu z przedsionkiem. Czym jest i czemu służy przypomina wieżyczka zwieńczona stromą kopułką i półksiężycem oraz dwie niewielkie orientalne tarcze na ścianie frontowej. W środku wydzielona niewielka salka dla kobiet, większa dla mężczyzn z minbarem, na który imam może wspiąć się po wąskich schodkach. Salę zdobią niewielkie kilimy, jak wyczytałem przywiezione z samej Mekki. Kobieta, jaką spotkałem na otaczającym meczet mizarze twierdziła, że modlitwy odbywają się w meczecie tylko przy okazji dużych świąt nie co piątek, ale nie była to miejscowa, lecz przyjezdna z Wilna.
O miejscowych Tatarach powie nam więcej sam mizar. Jest na tyle duży, że przypomina nam, że Tatarzy żyją już w Niemieży od schyłku XIV wieku. Nazwa miejscowości wywodzić ma się stąd, że wielki książę Witold miał tutaj taką obfitość ziemi, że przyznając włości Tatarom nie mierzył jej szczególnie – ile chcesz, tyle bierz.
Tyle legendy. Tatarzy to jednak nie legenda. Do dziś w Niemieży ma ich żyć około 120. Cmentarz dużych rozmiarów przypomina, że żyją tu od ponad 600 lat. Na większej jego części archaiczne kamienie z nieczytelnymi napisami toną w ziemi i trawie. Bliżej meczetu wiele nowych pochówków. Trochę muzułmanów z dalekich stron dawnego ZSRR, ale większość to miejscowi zmarli. A ci całkowicie pasują do stereotypu Tatarów mocno zrośniętych z polskością. Większość miejscowych nosiła jedno z czterech- pięciu nazwisk: Jakubowiczów, Jakubowskich, Jasińskich, Głembickich. Z drugiej strony sugeruje to silną endoagamię trzymającej się ściśle społeczności. Potwierdzają to fotografie na nagrobkach – większość twarzy ma wyraźnie orientalne rysy uwieńczone kruczoczarnymi włosami, zachowanymi mimo stuleci życia w bałtyjsko-słowiańskim morzu wypełnionym, częściej niż w Polsce, jasnookimi blondynami. Imiona też w większości właściwe Polakom, choć pojawiają się i arabskie. Na nagrobkach często wymienione jest imię matki.
Co ważne – dominują napisy w języku polskim. Z czasów ZSRR na nagrobkach często ryto po rosyjsku, grażdanką. Po 1990 r. powrót do języka polskiego. Bardzo niewiele zlituanizowanych imion czy nazwisk. Szacunek dla języka polskiego – zapisy mają najczęściej skrupulatnie zachowane typowo polskie znaki diakrytyczne. Towarzyszą im inskrypcje po arabsku. Na jednym z nagrobków niespotykany gdzie indziej zapis arabskich wersów, pewnie z Koranu, alfabetem łacińskim. A może to język tatarski?
Przy meczecie znajduje się budynek tatarskiego centrum kultury powstały dzięki wsparciu władz rejonu wileńskiego.
Jak złożona musi być tożsamość tych ludzi. Gdy w grudniu 1919 r. przeprowadzono spis w okręgu wileńskim 49,3 proc. ogółu wyznawców islamu stanowiły osoby deklarujące narodowość tatarską, 38 proc. – polską, 4,6 proc. – białoruską, 3,9 proc. – rosyjską, 0,5 proc. – litewską. Jako „tutejsi” identyfikowało się 0,3 proc. Co ciekawe znacznie odróżniało to podwileńskich Tatarów od tych z innych części dawnej Rzeczpospolitej. W okręgu mińskim tylko 2,2 proc. muzułmanów identyfikowało się z narodowością polską, a aż 82,6 proc. wskazywało narodowością tatarską. Potwierdza to jak silnym ośrodkiem kultury polskiej było wówczas właśnie Wilno. Jak wskazują inne źródła zdecydowana większość polskich Tatarów miała tożsamość dwustopniową – zarówno polską jak i tatarską. Ciekawe jak jest dzisiaj, już w Republice Litewskiej?
Dziś na Litwie żyje ponad 2 tys. Tatarów. O tym jak bardzo byli oni niegdyś rozsiani po całej Wileńszczyźnie przypominają dość liczne nazwy miejscowości. Nie tylko Sorok Tatary, na obrzeżach Wilna, gdzie żyją do dziś i gdzie też jest meczet, ale i wieś Tatarka kilka kilometrów od Niemieży, czy chutor Tataryszki w rejonie solecznickim. Małżeństw mieszanych już coraz więcej i zastanawiam się czy po Tatarach nie zostaną już tylko te nazwy.
KaZ