Wilno jest niesamowitym miejscem w dużej mierze dzięki ostrym kontrastom. W bardzo wielu jego punktach poza starym miastem, czy peryferyjnymi poradzieckimi mikrorajonami bloków, buzuje ono bezczelnym architektonicznym chaosem.
Chyba nigdzie nie jest on tak radykalny jak na Śnipiszkach. Drewniane domki ze sławojkami, niczym z sielskiej prowincji, sąsiadują tu ze szklanymi drapaczami chmur na litewską skalę i nowobogackimi apartamentowcami, przyprawionymi gdzieniegdzie ceglanymi kamienicami pamiętającymi Stalina, czy brutalistycznym biurowcem-basztą, chyba z czasów breżniewowskiego “dojrzałego socjalizmu”.
Ten obraz na w poły wiejskiej okrainy, która w ciągu trzech pokoleń stała się centrum metropolii, ten obraz błyskawicznej, wyspowej, imitacyjnej, nie oglądającej się za pozostającymi w tyle, modernizacji jest w gruncie rzecz obrazem historii większej części Europy Środkowej. Jednak chyba nigdzie ten obraz nie jest tak jaskrawy jak właśnie tutaj.
Nie znam dokładnych danych, ale podejrzewam, że to właśnie Śnipiszki mogą być jedną z tych dzielnic, gdzie największa jest liczba potomków polskich właścicieli, którzy nie doczekali się zwrotu ojcowizny. Pożarło ją pewnie nowonarodzone litewskie City.
W ten sposób dawna polska Wileńszczyzna pochłaniana jest przez nowy litewski Vilnius. Część starej zabudowy ostatkiem sił opiera się inwestorom, buldożerom i budowlańcom. Nadzieję daje to, że widać oznaki prób zachowania tej enklawy. – odnowione wąskie uliczki z ograniczonym pasem ruchu samochodowego, urozmaicane brukiem z kamienia polnego.
Na Śnipiszkach władze powinny czym prędzej wprowadzić restrykcyjne uregulowania zagospodarowania przestrzennego. Taki retrokwartał w centrum, jeśli dołożyć do niego ładnie i funkcjonalnie urządzone przestrzenie publiczne i punkty usługowe, może być wielką atrakcją turystyczną. Tak, jak stało się nią zapuszczone niegdyś Zarzecze.
Jednak przestrzeń publiczna na Śnipiszkach szybko znika (jak i część drewnianych domów) zagarniana przez wielki biznes, deweloperów. Czy stara Wileńszczyzna przegra z peryferyjnym kapitalizmem?
KaZ






