2 kwietnia wraz z uczestnikami projektu z Mickuńskiej Wspólnoty Młodzieżowej wybraliśmy się do Puszczy Rudnickiej – rezerwatu przyrody i historii. Pod przewodem lokalnej krajoznawczyni Krysytyny Sławińskiej raczyliśmy się jej pięknem i przeżywaliśmy jej historię.
Często słyszałem, że Wileńszczyzna składa się z zapiaszczonych gleb, ale Puszcza Rudnicka po prostu rośnie na czystym piachu. Cienka warstwa ściółki przykrywa kwarcowe ciało tej ziemi niczym skóra. Łatwo tę skórę przebić nawet kołem samochodu czy motoru. Na sporym fragmencie puszczy brutalnie odarła ją żywcem ze skóry Armia Radziecka, która urządziła w niej sobie cel ostrzałów i bombardowań. Brutalność ta dała niezwykły efekt – powstała podwileńska pustynia skrząca się czystym, słoneczno-żółtym piaskiem jak na Saharze, lub na najlepszej bałtyckiej plaży. Spacer po niej był dość surrealistyczny, uszy absurdalnie oczekiwały znajomego szumu, a oczy widoku fal. „Kiedy wreszcie będzie morze?” – ten dziwny kontekst podsuwał takie pytanie nie tylko mi, ale i towarzyszom mojej wycieczki.
Rudnicka pustynia powoli zarasta. Może jednak kompletnie nie zarośnie. Armii Radzieckiej już nie ma, ale teraz puszczę chcą obdzierać ze skóry armie NATO. Władze Litwy planują reaktywację poligonu. Być może dotarłem w to miejsce jako turysta w jednym z ostatnich możliwych momentów. Do tej pory saperzy detonują tam niewybuchy co potwierdził nam znacznych rozmiarów lej.
W Puszczy Rudnickiej niepodzielnie panują drzewa iglaste. Przynajmniej w tym fragmencie, który ja przemierzyłem, a nie był on duży, jak na las mający 36 tys. hektarów. Cóż innego mogłoby wyrosnąć na tym piachu, przykrytym gdzieniegdzie kwaśną glebą.
Monotonię iglaków przełamuje kontrast między ciepłym, pastelowym piachem, a brunatno-zgniło-zielonymi, niczym mundur Wehrmachtu, barwami obszarów podmokłych. Na takie natknęliśmy się wokół jeziora Szulnia, gdzie zobaczyłem coś, co dla was w Polsce jest tylko tytułem serialu, a dla mnie w końcu stało się obejrzaną ekspozycją natury – rojsty, charakterystyczne dla tego regionu mokradła. W puszczy jest jeszcze jeden gospodarz – wrzos, który występuje tam bardzo obficie i najpewniej sprawia, że późnym latem puszcza wygląda spektakularnie.
Puszcza Rudnicka to nie tylko dom roślin i zwierząt. To także dom naszej historii. Była ona bowiem domem i polem bitwy powstańców listopadowych, powstańców styczniowych, na czele ze słynnym Ludwikiem Narbuttem, w końcu żołnierzy Armii Krajowej, którzy ścierali się w niej z Niemcami, z czerwonymi partyzantami, a w dramatycznym finale z NKWD. Można trafić tam na mogiły i ich, i ich wrogów.
Pogoda tego dnia była podła. Rano dzień przełamał mróz kilka stopni na plus. Jednak pozostał chmurnym i wietrznym. Chmury niestety przeszkodziły słońcu wydobyć z puszczy cały jej potencjalny urok. Wiatr dął na tyle silnie, że w całym tym piachu urządził moim dłoniom i twarzy nienajgorszy peeling. Trzeba tam wrócić latem. Pożegnać w puszczy słońce, położyć się wieczorem na piachu i policzyć taką liczbę gwiazd, jakiej nie da się naliczyć w żadnym innym miejscu na Litwie.
KaZ








